Do kina szłam w przekonaniu, że „Bejbi Blues” zrobi na mnie
mocne wrażenie. Zwłaszcza, że „Galerianki” czy „Salę Samobójców” obejrzałam z
wielkim przejęciem i uważam je za naprawdę niezłe polskie kino.
Historia 17-letniej dziewczyny, która zostaje matką (bo tak
sobie zaplanowała!) zgodnie z zapowiedziami miała być „wnikliwym, poruszającym portretem
pokolenia młodych Polaków”. Trailer z „Laleczką z saskiej porcelany” w wersji
rockowo- zbuntowanej, również pozwalał mi przypuszczać, że w kinie zobaczę
jakąś nietuzinkową opowieść, która da mi temat do przemyśleń.
Tymczasem film okazał się zupełną klapą. Reżyserka może i
chciała zwrócić uwagę na poważne problemy współczesnych nastolatków, ale
zupełnie jej to nie wyszło… Dla mnie „Bejbi Blues” to typowy przerost formy
nad treścią. Kolorowa, wystylizowana, a nawet przestylizowana młodzież, która nie wiadomo skąd bierze
pieniądze, drogie sklepy czy imprezy w murach kościoła z naćpanym DJ i krzyżem w
tle, bardziej pasowałyby do realiów amerykańskich czy londyńskich, niż do polskich…
Do tego wszystkiego małe, śliczne, rozczulające dziecko, które momentami również wygląda jakby
było czymś otumanione, a w trakcie całego filmu płacze tylko jeden raz, i tak wywołując
tym frustrację nastoletniej matki.
Moim zdaniem film jest niedorzeczny, a przedłużające się do
granic mojej cierpliwości sceny i absurdalne zachowania nastolatków wzbudzały
we mnie jedynie irytację i rozważania czy polska młodzież rzeczywiście jest aż
tak głupia!? Mam nadzieję, że nie! Być może na świecie są tysiące nastolatek, które równie
beztrosko podchodzą do życia. Dziewczyn, dla których fajne ciuchy, gadżety, wyzywający
makijaż i imprezy z narkotykami są
sensem życia. Ciężko mi jednak uwierzyć, że strata dziecka (na które nastolatka decyduje
się ponoć świadomie) i pobyt w więzieniu, nie pozostawiają w niej najmniejszego
śladu. Żadnej skruchy, przemyśleń, dojrzałości….
Zupełnie nie rozumiem,
co reżyserka chciała przekazać tym filmem…
Źródło zdjęć: www.bejbiblues.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz